Wróciliśmy do Ojca, a kiedy starzec
zobaczył, że Zak niesie na rękach martwą Annę, prychnął. Miałam ochotę mu za to
przywalić, za brak do niej szacunku, ale w porę się powstrzymałam. Już i tak
nieźle nim sponiewierałam.
Zak położył ciało Anny na ziemi, a potem podszedł do
Ojca.
-Czyli ci się udało – stwierdził
starzec – Tylko trochę długo ci to zajęło.
-Sęk w tym, że mi się nie udało –
zmarszczyłam ze zdziwienia czoło – Twoje pieprzone serum nie było mi potrzebne.
I choć pewnie dla twojego chorego umysłu to będzie niezrozumiałe, to musisz
wiedzieć, że wystarczyło zamienić z nią kilka słów. Nawet nie musiałem jej oto
prosić, ona sama wiedziała, że musi przestać. I sama naprawiła to, co
zniszczyła – Ojciec zmierzył Zaka wzrokiem, jakby był zdenerwowany tym, że
chłopak nie wykonał jego polecenia. Może był tym zdenerwowany…
-Czyli mam rozumieć, że zaryzykowałeś
życie wszystkich mieszkańców Jerozolimy oraz pobliskich miast i „gadałeś” sobie
z tak zabójczą bronią?