niedziela, 4 września 2016

Prolog

Kur. Najpotężniejsza z Kryptyd, która od wieków dążyła do zniszczenia rasy ludzkiej. Potrafi panować nad wszystkimi Kryptydami, słyszy ich myśli, a one słyszą jego. Kur nie przejawia się w jednym stworzeniu. To bardziej duch, który wybiera dla siebie naczynie. Kiedy nie ma godnego kandydata, jest przechowywany w Kamieniu Kura. Lecz, kiedy znajdzie swojego wybrańca, tworzy z nim jedność. Przygotowuje go, by wypełnił swoje przeznaczenie. Dwie dusze, żyjące w jednym ciele. Wielka moc w rękach jednej osoby. Taka potęga musi zostać zniszczona.


Ponownie, wieki temu, powstał zakon, mający na celu ochronę świata przed Kurem i jego Kryptydami. Zakon ten nosił wiele nazw, choćby Pradawni,  Templariusze, Legion Garudy, czy nawet Trójca. Członkowie zakonu tworzyli broń, mającą na celu zniszczenie Kura, lecz nigdy nie udało im się tego zrobić w całości. Duch tej pradawnej istoty zawsze zdołał powrócić do Kamienia Kura i w swoim czasie znajdywał kolejnego następcę. Jedną z takich broni jest na przykład Flet Gilgamesza, którego muzyka mogła wygnać ducha Kura z ciała nosiciela, niestety tym samym go uśmiercając. Nie mogąc całkowicie zniszczyć tego zła, zakon postanowił ukryć Kamień i mieć nadzieję, że nikt nigdy go nie znajdzie.
Mijały lata i obecnie nazywany Trójcą zakon miał nadzieję, że jego misja się skończyła. Jednak jego przywódcy, woleli nie ryzykować. Rozpoczęli badania, chcieli stworzyć coś, czego potęga mogłaby się równać z tą Kura. Broń, która by myślała, nie narażałaby niepotrzebnie cywilów, zakończyła by sprawę nim ktokolwiek by zdążył ucierpieć. Tak zaczął się projekt „Kruk”. Po kilkunastu latach pracy Trójca stworzyła swoją broń idealną. Jeśli tylko broń byłaby potrzebna, zakon by jej użył. Tak przynajmniej myśleli, do póki jeden z jego członków nie zdradził. Ukradł broń twierdząc, że to, co robią jest złe i musi temu zapobiec. Trójca nigdy nie znalazła jego, jak i broni. Los chciał, że właśnie wtedy Kur ponownie wybrał swoje naczynie, tym razem już nie Kryptydę, coś dużo bardziej niebezpiecznego. Wybrał…człowieka. Zakon był w rozsypce i nic nie mógł zrobić. Jego członkowie chcieli własnoręcznie zabić nowego nosiciela, ale jakimś sposobem kryzys został zażegnany. Dowiedzieli się, że ktoś użył Fletu Gilgamesza i wygnał ducha Kura. Byli zdziwieni, bo nosicielowi udało się przeżyć. Od tej pory obserwowali „wyleczonego” chcąc wiedzieć, czy problem na pewno został rozwiązany.

Trójca zawsze będzie czuwać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz