Wszyscy Hydraulicy zostali postawieni
na nogi. Każdy, kto nie miał nic ważniejszego do roboty sprawdzał jakikolwiek
trop związany z Zakiem czy Argostem. Ja i rodzice chłopaka wybieraliśmy się do
najbardziej prawdopodobnego miejsca. Dom V.V. Argosta, jego Dziwny Świat. Od
czterech lat stoi pusty, ale ten świr podobno czuje się tu najlepiej.
Posiadłość, jeśli można to tak nazwać, znajdowała
się na jakimś odludziu. Nie, to nawet nie była posiadłość. To były jej resztki.
Doc mówił, że kiedy Argost połączył moce Zaka ze swoimi, powstał wybuch, który
zniszczył dom. Ocalały jednak poziomy podziemne i właśnie tam się kierujemy.
Zjechaliśmy po linie w do wielkiej
dziury w „domu”. Do rodziców Zaka, Fiskertona, czyli małpo podobnego stworzenia
dołączyła jeszcze jedna Kryptyda. Komodo, czyli smok z wyspy Komodo.
Powoli schodziliśmy w dół, gotowi do
ewentualnej walki. Rzeczywiście, na podziemnym piętrze wszystko było inne,
luksusowe. Podłoga i ściany z ciemnego kamienia, a na nich różne obrazy.
Dotarliśmy do cel. Drew i Doc wywarzyli
jedne z drzwi, ale w środku nic nie znaleźliśmy. Zrobiliśmy tak z każdymi
kolejnymi i ciągle nic. Cholera! Miałam taką nadzieję, że go znajdziemy, że
wszystko znów będzie dobrze. Myliłam się.
-Pewnie nigdy ich tu nie było –
powiedziałam ze smutkiem i może nawet lękiem – Tylko zmarnowaliśmy czas.
-Nie mów tak – starała się pocieszyć
mnie białowłosa – Znajdziemy go, już wkrótce.
-Poza tym, moim zdaniem ktoś tu był –
dodał mężczyzna, trzymający w ręce jakiś dziwny skaner – W tym pomieszczeniu
widać ślady ciepła z jakiś trzech godzin. Byli tutaj.
-To my się spóźniliśmy.
-Być może nie – odezwał się ktoś
znajomy, ale nie byłam pewna kto. Rozglądaliśmy się dokoła, ale nikogo nie
było. Wtem z cienia wyłoniła się dobrze znana mi osoba – Ann? - zdziwiłam się.
Dziewczyna zmieniła kolor włosów, a w tym dziwnym stroju początkowo jej nie
poznałam – Co ty tutaj robisz?
-A jak ci się zdaje? Wykonuję zadanie –
powiedziała, krzyżując ręce na piersi.
-Wy się znacie? – zapytała niebiesko
oka, a ja pokiwałam głową.
-To moja przyrodnia siostra, Anna.
-Jakie zadanie masz na myśli? – dopytał
Doc.
-Moi przełożeni wysłali mnie, bym raz
na zawsze zakończyła życie Argosta, ale wymknął mi się. Widziałam, jak stąd
odlatywał.
-Był z nim Zak? – pokiwała twierdząco
głową – Wiesz, gdzie polecieli?
-Nie, ale nasz wywiad już stara się to
ustalić.
-Przepraszam, że się wtrącę, ale dla
kogo właściwie pracujesz? – zapytała Drew.
-Dla Trójcy. Staramy się powstrzymywać
jakiekolwiek mistyczne zagrożenia, zanim komukolwiek coś się stanie. Obecnie
Argost jest naszym głównym celem.
-I jak macie zamiar go namierzyć? –
ciemnoskóry skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Jego ciało ciągnie za sobą ślad
energii, jaka go wskrzesiła. Przy odpowiednio ustawionych skanerach, znajdziemy
go w kilka godzin.
-To za długo - stwierdziłam.
-Wiem. Dlatego właśnie, musisz nam
pomóc – zdziwiłam się – Nie znasz swoich wszystkich zdolności, Raven –
przyrodnia siostra podeszła do mnie i złapała moją dłoń – Wiąże się bardzo silna
więź z tym chłopakiem. Jeśli tylko wystarczająco mocno się skupisz, zdołasz
nawiązać z nim połączenie, a to się wiąże z namierzeniem go.
-Ale nie wiem jak to zrobić –
odrzekłam, przygryzając wargę.
-Leć ze mną. Trójca ci pomorze.
Miałam wątpliwości. Latami zastępczy
ojciec wkuwał mi, że mam nigdy się do nich nie zbliżać. Latami uciekałam od
nich, a teraz mam tak po prostu dać im się na tacy? Tak, właśnie to muszę
zrobić. I zrobię to dla Zaka.
-Zgoda. Polecę z tobą.
-My też – dodał Doc, a Ann pokiwała
porozumiewawczo głową.
-Chodźcie na zewnątrz. Polecimy tym
waszym wielkim sterowcem na zewnątrz, bo mój odrzutowiec nie pomieści nas
wszystkich. Zbierajmy się.
***
Siedziałam na sterowcu, w pokoju Zaka.
Fiskerton co jakiś czas zerkał do mnie, podobnie jak Komodo. Choć to były
zwierzęta, to bardzo mądre. Wydawało się, że w środku żyją genialni ludzie,
którzy po prostu kryją się za maskami. A jedyną osobą, która ich rozumie, jest
Zak. Mądry, odważny, waleczny…Zak Sobota jest osobą, której nie powinien
spotkać taki los. Ale wszechświat jak zwykle miał swój popieprzony plan i
musiał wszystko pomieszać. Złe osoby otrzymały dar, a dobre, klątwę. Czy
przeznaczenie musi być tak niesprawiedliwe?
Nagle zorientowałam się, że w pokoju
stoi Anna. Opierała się o futrynę, nie odzywała się. Odwróciłam od niej wzrok,
wstałam z podłogi i odwróciłam się tyłem. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać,
nie teraz. Oczywiście jak na złość, zaczęła iść w moją stronę.
-Bardzo się cieszę, że jednak
postanowiłaś do nas dołączyć.
-Wcale nie dołączyłam. To jednorazowa
misja. Nic się nie zmieniło – nie odwracałam wzroku od ściany.
-Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mi nie
ufasz?! – tego było za wiele! Odwróciłam się na pięcie i wydarłam na nią.
-Dlaczego ci nie ufam?! Nie wiesz
tego?! Nie domyśliłaś się?! Przecież odpowiedź masz tuż przed nosem!
Oszukiwałaś mnie przez całe życie! Wmawiałaś mi, że nic nas nigdy nie
rozdzieli, że już zawsze będziemy siostrami! Pomagałaś mi w szkole i w domu i
zawsze mogłam na ciebie liczyć. Ale potem odwróciłaś się ode mnie, gdy twoi
przełożeni się zjawili. Chciałaś im mnie wydać, zdradziłaś mnie!
-To nie tak!
-Więc jak?!
-Ja cię tylko chciałam chronić! –
zmierzyłam ją wzrokiem. Obie byłyśmy wściekłe, ale teraz musiałyśmy się
opanować. Ann musi w końcu powiedzieć mi całą prawdę.
-Chronić przed czym? – dziewczyna
westchnęła.
-Ojciec zawsze mówił, że kiedyś mogą
przyjść po ciebie źli ludzie, zabrać się nam i skrzywdzić. Ale kłamał, jak w
praktycznie każdej sprawie.
-Co masz na myśli?
-Chciał stworzyć z nas dwie
śmiercionośne bronie – przewróciłam oczami. To było niedorzeczne. Jasne, uczył
nas walki, ale bez przesady – Nie wierzysz mi? Przypomnij sobie te ciągłe treningi,
wywieraną presję!
-Ojciec chciał nas chronić przed złymi
ludźmi, którym najwyraźniej uległaś – Anna prychnęła.
-Ciągle mu ufasz?
-To co robił musiało mieć jakąś przyczynę, więc owszem. W tej sytuacji mu ufam – dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową – Jeśli to wszystko, to bardzo cię proszę, wyjdź. Chciałabym pobyć trochę sama – odwróciłam się od brunetki, ale ona nie ruszyła się nawet o krok.
-To co robił musiało mieć jakąś przyczynę, więc owszem. W tej sytuacji mu ufam – dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową – Jeśli to wszystko, to bardzo cię proszę, wyjdź. Chciałabym pobyć trochę sama – odwróciłam się od brunetki, ale ona nie ruszyła się nawet o krok.
W końcu dziewczyna mi ustąpiła i
zaczęła oddalać się w kierunku wyjścia. Kiedy usłyszałam zamykające się za nią
drzwi, padłam na łóżko i zaczęłam cicho łkać. Byłyśmy tak podobne. Co się
zmieniło?
***
Wszyscy staliśmy na mostku. Byliśmy już
bardzo blisko bazy Trójcy, więc Anna musiała nas kierować. Znajdowaliśmy się w
Chinach, lecieliśmy nad jakimś lesistym terenem. I niby gdzie tu jakaś tajna
baza?
-Wieża, tu Anna – powiedziała przez
komunikator – Wyłączcie osłony i kamuflaż, będziemy lądować.
Jak na zawołanie spory obszar drzew
zniknął, a zamiast niego pojawił się wielki, biały budynek w kształcie
prostokąta. To już robiło wrażenie. Ann kazała wylądować Docowi w hangarze
numer trzy i tak też postąpił. Opuściliśmy statek, a dziewczyna prowadziła nas
dalej, długim korytarzem. Co jakiś czas mijałyśmy człowieka ubranego z kitel,
albo jakiegoś ochroniarza. Wreszcie dotarliśmy do rozstaju dróg i Anna
zatrzymała się na chwilę.
-Możecie swobodnie poruszać się po
całej bazie – zwróciła się do Sobotów, a następnie wskazała na korytarz po
prawej – Trójca bardzo nalegała, byście pomogli uzupełnić nasze archiwa na
temat Argosta. Na końcu tego korytarza znajduje się archiwum, czy moglibyście…
-Oczywiście – dokończyła Drew, po czym
wszyscy udali się do archiwum.
-My idziemy do centrum – zwróciła się
do mnie – Tam czekają ludzie, którzy pomogą ci go znaleźć - pokiwałam
porozumiewawczo głową i razem udałyśmy się korytarzem po lewej.
Centrum było wielkim pomieszczeniem, na
środku którego była wirtualna (tak myślę) kula ziemska z jakimiś ponaznaczanymi
punkcikami. Naokoło stały komputery, używane chyba przez jakiś naukowców. Całą
ścianę naprzeciw drzwi zajmowała chyba elektroniczna mapa świata. Było tu nieco
ciemno, ale i tak wszystko nieźle widziałam. Ann złapała mnie za rękę i
pociągnęła w kierunku globusa.
-Zanim zjawią się twoi „nauczyciele”,
może sama spróbujesz go znaleźć?
-Już ci mówiłam, że nie potrafię.
-A próbowałaś kiedyś? – przewróciłam
oczami – Wiem, że dasz sobie radę. Musisz tylko w siebie uwierzyć – cicho westchnęłam,
a następnie odwróciłam wzrok na glob – Przypomnij sobie wszystkie szczegóły z
nim związane. Wasze pierwsze spotkanie, wasze wspólnie spędzone chwile… -
skupiłam się i zrobiłam tak, jak powiedziała Anna. Miałam wrażenie, że mój
umysł błądzi gdzieś, pomiędzy różnymi wymiarami – Przypomnij sobie wasz
pocałunek…
I wtedy to poczułam. Coś, jakby wielkie
olśnienie. Moja dusza wędrowała korytarzami bazy, aż trafiła do zamkniętego
pomieszczenia, gdzie leżał nieprzytomny Zak. O mój Boże. On jest tutaj. To
Trójca go przetrzymuje!
-Jak mogłaś?! – zmierzyłam ją wzrokiem
– On jest tutaj i nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej – Anna uśmiechnęła się
wrednie.
-Nawet nie miałam takiego zamiaru.
Zdenerwowana podniosłam dziewczynę siłą
woli, a następnie rzuciłam nią o ścianę. Chciałam ją wykończyć, ale nagle
poczułam ukłucie w szyi. Cały świat zawirował, a ja upadłam na ziemię. Chciałam
wstać, ale nawet nie mogłam się ruszyć. W pewnym momencie, straciłam
przytomność.
Narracja trzecio osobowa
Sobolowie szli w kierunku archiwum, ale
Docowi coś wydawało się nie tak. Ta cała Anna była zbyt otwarta, zbyt łatwo
zdradziła im informacje, o jej pracodawcach. W końcu ich nie znała.
-Drew – zwrócił się do żony – Nie
wydaje ci się to trochę podejrzane?
-Oczywiście, że tak – przyznała mu
rację – Musimy jednak sprawdzić, czemu Anna wysłała nas akurat do tego miejsca.
Wątpię by ta ich Trójca miała jakieś braki w archiwum.
-Zgadzam się z tobą. Bądźmy gotowi do
walki.
W końcu naukowcy dotarli do drzwi.
Przeszli do kolejnego pokoju i szybko zrozumieli, że to jak najbardziej nie
jest archiwum. Naprzeciw nich stało jakieś pięćdziesiąt osób z wycelowanymi w
nich pistoletami maszynowymi. Bez żadnej osłony, Sobolowie nie mieli szans.
Musieli się poddać. Jeden z mężczyzn zabrał im ich broń, a zaraz potem skuł. Trójca
jednak dobrze znała Sobotów i wiedziała, że nie można ich lekceważyć. Właśnie
dlatego agenci wstrzyknęli im, jak i ich Kryptydom środek usypiający.
Zaciągnęli ich do specjalnej celi, o
kratach pod napięciem i alarmem, którego nie da się oszukać. Oczywiście będą
pilnować ich straże, ale Trójca wątpiła, by udało się im wydostać.
W tym czasie Raven została przeniesiona
do tymczasowego pokoju, gdzie miała zaczekać do rozpoczęcia walki. Położyli ją
w łóżku, a na krześle obok zostawili ubrania do bitwy. Nowy dzień nastąpił i
dziewczyna musiała spełnić swoje przeznaczenie. Musiała w końcu zaakceptować
to, kim jest. Musiała odłożyć na bok wszelkie wspomnienia z nim związane, nie
ważne ile by dla niej znaczył. Nadszedł ten moment, w którym musiała raz na
zawsze zniszczyć Kura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz