niedziela, 30 października 2016

Rozdział VII - Nowy dzień


Wszyscy Hydraulicy zostali postawieni na nogi. Każdy, kto nie miał nic ważniejszego do roboty sprawdzał jakikolwiek trop związany z Zakiem czy Argostem. Ja i rodzice chłopaka wybieraliśmy się do najbardziej prawdopodobnego miejsca. Dom V.V. Argosta, jego Dziwny Świat. Od czterech lat stoi pusty, ale ten świr podobno czuje się tu najlepiej.

Posiadłość, jeśli można to tak nazwać, znajdowała się na jakimś odludziu. Nie, to nawet nie była posiadłość. To były jej resztki. Doc mówił, że kiedy Argost połączył moce Zaka ze swoimi, powstał wybuch, który zniszczył dom. Ocalały jednak poziomy podziemne i właśnie tam się kierujemy.

Zjechaliśmy po linie w do wielkiej dziury w „domu”. Do rodziców Zaka, Fiskertona, czyli małpo podobnego stworzenia dołączyła jeszcze jedna Kryptyda. Komodo, czyli smok z wyspy Komodo.

Powoli schodziliśmy w dół, gotowi do ewentualnej walki. Rzeczywiście, na podziemnym piętrze wszystko było inne, luksusowe. Podłoga i ściany z ciemnego kamienia, a na nich różne obrazy.

Dotarliśmy do cel. Drew i Doc wywarzyli jedne z drzwi, ale w środku nic nie znaleźliśmy. Zrobiliśmy tak z każdymi kolejnymi i ciągle nic. Cholera! Miałam taką nadzieję, że go znajdziemy, że wszystko znów będzie dobrze. Myliłam się.
 


-Pewnie nigdy ich tu nie było – powiedziałam ze smutkiem i może nawet lękiem – Tylko zmarnowaliśmy czas.

-Nie mów tak – starała się pocieszyć mnie białowłosa – Znajdziemy go, już wkrótce.

-Poza tym, moim zdaniem ktoś tu był – dodał mężczyzna, trzymający w ręce jakiś dziwny skaner – W tym pomieszczeniu widać ślady ciepła z jakiś trzech godzin. Byli tutaj.

-To my się spóźniliśmy.

-Być może nie – odezwał się ktoś znajomy, ale nie byłam pewna kto. Rozglądaliśmy się dokoła, ale nikogo nie było. Wtem z cienia wyłoniła się dobrze znana mi osoba – Ann? - zdziwiłam się. Dziewczyna zmieniła kolor włosów, a w tym dziwnym stroju początkowo jej nie poznałam – Co ty tutaj robisz?

-A jak ci się zdaje? Wykonuję zadanie – powiedziała, krzyżując ręce na piersi.

-Wy się znacie? – zapytała niebiesko oka, a ja pokiwałam głową.

-To moja przyrodnia siostra, Anna.

-Jakie zadanie masz na myśli? – dopytał Doc.

-Moi przełożeni wysłali mnie, bym raz na zawsze zakończyła życie Argosta, ale wymknął mi się. Widziałam, jak stąd odlatywał.

-Był z nim Zak? – pokiwała twierdząco głową – Wiesz, gdzie polecieli?

-Nie, ale nasz wywiad już stara się to ustalić.

-Przepraszam, że się wtrącę, ale dla kogo właściwie pracujesz? – zapytała Drew.

-Dla Trójcy. Staramy się powstrzymywać jakiekolwiek mistyczne zagrożenia, zanim komukolwiek coś się stanie. Obecnie Argost jest naszym głównym celem.

-I jak macie zamiar go namierzyć? – ciemnoskóry skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-Jego ciało ciągnie za sobą ślad energii, jaka go wskrzesiła. Przy odpowiednio ustawionych skanerach, znajdziemy go w kilka godzin.

-To za długo - stwierdziłam.  

-Wiem. Dlatego właśnie, musisz nam pomóc – zdziwiłam się – Nie znasz swoich wszystkich zdolności, Raven – przyrodnia siostra podeszła do mnie i złapała moją dłoń – Wiąże się bardzo silna więź z tym chłopakiem. Jeśli tylko wystarczająco mocno się skupisz, zdołasz nawiązać z nim połączenie, a to się wiąże z namierzeniem go.

-Ale nie wiem jak to zrobić – odrzekłam, przygryzając wargę.

-Leć ze mną. Trójca ci pomorze.



Miałam wątpliwości. Latami zastępczy ojciec wkuwał mi, że mam nigdy się do nich nie zbliżać. Latami uciekałam od nich, a teraz mam tak po prostu dać im się na tacy? Tak, właśnie to muszę zrobić. I zrobię to dla Zaka.



-Zgoda. Polecę z tobą.

-My też – dodał Doc, a Ann pokiwała porozumiewawczo głową.

-Chodźcie na zewnątrz. Polecimy tym waszym wielkim sterowcem na zewnątrz, bo mój odrzutowiec nie pomieści nas wszystkich. Zbierajmy się.



***



Siedziałam na sterowcu, w pokoju Zaka. Fiskerton co jakiś czas zerkał do mnie, podobnie jak Komodo. Choć to były zwierzęta, to bardzo mądre. Wydawało się, że w środku żyją genialni ludzie, którzy po prostu kryją się za maskami. A jedyną osobą, która ich rozumie, jest Zak. Mądry, odważny, waleczny…Zak Sobota jest osobą, której nie powinien spotkać taki los. Ale wszechświat jak zwykle miał swój popieprzony plan i musiał wszystko pomieszać. Złe osoby otrzymały dar, a dobre, klątwę. Czy przeznaczenie musi być tak niesprawiedliwe?

Nagle zorientowałam się, że w pokoju stoi Anna. Opierała się o futrynę, nie odzywała się. Odwróciłam od niej wzrok, wstałam z podłogi i odwróciłam się tyłem. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, nie teraz. Oczywiście jak na złość, zaczęła iść w moją stronę.



-Bardzo się cieszę, że jednak postanowiłaś do nas dołączyć.

-Wcale nie dołączyłam. To jednorazowa misja. Nic się nie zmieniło – nie odwracałam wzroku od ściany.

-Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mi nie ufasz?! – tego było za wiele! Odwróciłam się na pięcie i wydarłam na nią.

-Dlaczego ci nie ufam?! Nie wiesz tego?! Nie domyśliłaś się?! Przecież odpowiedź masz tuż przed nosem! Oszukiwałaś mnie przez całe życie! Wmawiałaś mi, że nic nas nigdy nie rozdzieli, że już zawsze będziemy siostrami! Pomagałaś mi w szkole i w domu i zawsze mogłam na ciebie liczyć. Ale potem odwróciłaś się ode mnie, gdy twoi przełożeni się zjawili. Chciałaś im mnie wydać, zdradziłaś mnie!

-To nie tak!

-Więc jak?!

-Ja cię tylko chciałam chronić! – zmierzyłam ją wzrokiem. Obie byłyśmy wściekłe, ale teraz musiałyśmy się opanować. Ann musi w końcu powiedzieć mi całą prawdę.

-Chronić przed czym? – dziewczyna westchnęła.

-Ojciec zawsze mówił, że kiedyś mogą przyjść po ciebie źli ludzie, zabrać się nam i skrzywdzić. Ale kłamał, jak w praktycznie każdej sprawie.

-Co masz na myśli?

-Chciał stworzyć z nas dwie śmiercionośne bronie – przewróciłam oczami. To było niedorzeczne. Jasne, uczył nas walki, ale bez przesady – Nie wierzysz mi? Przypomnij sobie te ciągłe treningi, wywieraną presję!

-Ojciec chciał nas chronić przed złymi ludźmi, którym najwyraźniej uległaś – Anna prychnęła.

-Ciągle mu ufasz?
-To co robił musiało mieć jakąś przyczynę, więc owszem. W tej sytuacji mu ufam – dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową – Jeśli to wszystko, to bardzo cię proszę, wyjdź. Chciałabym pobyć trochę sama – odwróciłam się od brunetki, ale ona nie ruszyła się nawet o krok.



W końcu dziewczyna mi ustąpiła i zaczęła oddalać się w kierunku wyjścia. Kiedy usłyszałam zamykające się za nią drzwi, padłam na łóżko i zaczęłam cicho łkać. Byłyśmy tak podobne. Co się zmieniło?



***



Wszyscy staliśmy na mostku. Byliśmy już bardzo blisko bazy Trójcy, więc Anna musiała nas kierować. Znajdowaliśmy się w Chinach, lecieliśmy nad jakimś lesistym terenem. I niby gdzie tu jakaś tajna baza?



-Wieża, tu Anna – powiedziała przez komunikator – Wyłączcie osłony i kamuflaż, będziemy lądować.



Jak na zawołanie spory obszar drzew zniknął, a zamiast niego pojawił się wielki, biały budynek w kształcie prostokąta. To już robiło wrażenie. Ann kazała wylądować Docowi w hangarze numer trzy i tak też postąpił. Opuściliśmy statek, a dziewczyna prowadziła nas dalej, długim korytarzem. Co jakiś czas mijałyśmy człowieka ubranego z kitel, albo jakiegoś ochroniarza. Wreszcie dotarliśmy do rozstaju dróg i Anna zatrzymała się na chwilę.



-Możecie swobodnie poruszać się po całej bazie – zwróciła się do Sobotów, a następnie wskazała na korytarz po prawej – Trójca bardzo nalegała, byście pomogli uzupełnić nasze archiwa na temat Argosta. Na końcu tego korytarza znajduje się archiwum, czy moglibyście…

-Oczywiście – dokończyła Drew, po czym wszyscy udali się do archiwum.

-My idziemy do centrum – zwróciła się do mnie – Tam czekają ludzie, którzy pomogą ci go znaleźć - pokiwałam porozumiewawczo głową i razem udałyśmy się korytarzem po lewej.



Centrum było wielkim pomieszczeniem, na środku którego była wirtualna (tak myślę) kula ziemska z jakimiś ponaznaczanymi punkcikami. Naokoło stały komputery, używane chyba przez jakiś naukowców. Całą ścianę naprzeciw drzwi zajmowała chyba elektroniczna mapa świata. Było tu nieco ciemno, ale i tak wszystko nieźle widziałam. Ann złapała mnie za rękę i pociągnęła w kierunku globusa.



-Zanim zjawią się twoi „nauczyciele”, może sama spróbujesz go znaleźć?

-Już ci mówiłam, że nie potrafię.

-A próbowałaś kiedyś? – przewróciłam oczami – Wiem, że dasz sobie radę. Musisz tylko w siebie uwierzyć – cicho westchnęłam, a następnie odwróciłam wzrok na glob – Przypomnij sobie wszystkie szczegóły z nim związane. Wasze pierwsze spotkanie, wasze wspólnie spędzone chwile… - skupiłam się i zrobiłam tak, jak powiedziała Anna. Miałam wrażenie, że mój umysł błądzi gdzieś, pomiędzy różnymi wymiarami – Przypomnij sobie wasz pocałunek…



I wtedy to poczułam. Coś, jakby wielkie olśnienie. Moja dusza wędrowała korytarzami bazy, aż trafiła do zamkniętego pomieszczenia, gdzie leżał nieprzytomny Zak. O mój Boże. On jest tutaj. To Trójca go przetrzymuje!



-Jak mogłaś?! – zmierzyłam ją wzrokiem – On jest tutaj i nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej – Anna uśmiechnęła się wrednie.

-Nawet nie miałam takiego zamiaru.



Zdenerwowana podniosłam dziewczynę siłą woli, a następnie rzuciłam nią o ścianę. Chciałam ją wykończyć, ale nagle poczułam ukłucie w szyi. Cały świat zawirował, a ja upadłam na ziemię. Chciałam wstać, ale nawet nie mogłam się ruszyć. W pewnym momencie, straciłam przytomność.



Narracja trzecio osobowa

Sobolowie szli w kierunku archiwum, ale Docowi coś wydawało się nie tak. Ta cała Anna była zbyt otwarta, zbyt łatwo zdradziła im informacje, o jej pracodawcach. W końcu ich nie znała.



-Drew – zwrócił się do żony – Nie wydaje ci się to trochę podejrzane?

-Oczywiście, że tak – przyznała mu rację – Musimy jednak sprawdzić, czemu Anna wysłała nas akurat do tego miejsca. Wątpię by ta ich Trójca miała jakieś braki w archiwum.

-Zgadzam się z tobą. Bądźmy gotowi do walki.



W końcu naukowcy dotarli do drzwi. Przeszli do kolejnego pokoju i szybko zrozumieli, że to jak najbardziej nie jest archiwum. Naprzeciw nich stało jakieś pięćdziesiąt osób z wycelowanymi w nich pistoletami maszynowymi. Bez żadnej osłony, Sobolowie nie mieli szans. Musieli się poddać. Jeden z mężczyzn zabrał im ich broń, a zaraz potem skuł. Trójca jednak dobrze znała Sobotów i wiedziała, że nie można ich lekceważyć. Właśnie dlatego agenci wstrzyknęli im, jak i ich Kryptydom środek usypiający.

Zaciągnęli ich do specjalnej celi, o kratach pod napięciem i alarmem, którego nie da się oszukać. Oczywiście będą pilnować ich straże, ale Trójca wątpiła, by udało się im wydostać.



W tym czasie Raven została przeniesiona do tymczasowego pokoju, gdzie miała zaczekać do rozpoczęcia walki. Położyli ją w łóżku, a na krześle obok zostawili ubrania do bitwy. Nowy dzień nastąpił i dziewczyna musiała spełnić swoje przeznaczenie. Musiała w końcu zaakceptować to, kim jest. Musiała odłożyć na bok wszelkie wspomnienia z nim związane, nie ważne ile by dla niej znaczył. Nadszedł ten moment, w którym musiała raz na zawsze zniszczyć Kura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz