niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział VIII - Przeznaczenie


Zaczęłam się budzić. Głowa strasznie mnie napierdalała, a ostatnie wydarzenia wydawały się niejasne, zamazane. Pamiętałam je, ale bez szczegółów. Zak jest w siedzibie Trójcy, to wiem na pewno. Pamiętam, że chyba zaatakowałam Ann, ale potem już nic. Rozejrzałam się dookoła. Siedziałam na łóżku, w jakimś nieznanym mi pokoju. Miał białe ściany i ciemną podłogę, a także jasne meble. Na stołku przy biurku leżały złożone ubrania. Powoli wstałam z łóżka i obejrzałam je. Szara koszulka, ciemne, skórzane spodnie, ramonezka i glany. Widać było, że to moja przybrana siostra je wybierała. Dobrze zna mój styl. Postanowiłam założyć ubrania, ale tylko dlatego, że już dawno się nie przebierałam. Pierw jednak musiałam wziąć prysznic. W pokoju były dwie pary drzwi. Jedne zamknięte, pewnie prowadzące na zewnątrz, a drugie otwarte. Przeszłam przez nie i znalazłam się w jasnej łazience. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Włączyłam zimną wodę, która w momencie zaczęła spływać po moich włosach.


W moim umyśle kłębiło się bardzo wiele pytań. Dlaczego Anna mnie tu sprowadziła? Czy współpracuje z Argostem? Czym tak naprawdę jest Trójca? Dlaczego chcą Zaka? Czyżby wiedzieli, że jest Kurem? Odpowiedzi na te pytania zdobędę pewnie w swoim czasie. Będę musiała wydobyć je od siostry chyba, że sama mi je z chęcią powie.

Wyszłam spod prysznica i ubrałam się w nowy strój. Ubrania pasowały jak ulał. Opuściłam pomieszczenie i wróciłam do pokoju. Nie wiedziałam co mam robić. Jeszcze raz pociągnęłam za klamkę, ale drzwi ani drgnęły. Westchnęłam. Przechadzałam się w tę i powrotem, myśląc co powinnam zrobić. Spróbowałam nawet wywarzyć drzwi siłą woli, ale były chyba wykonane z metalu czy czegoś jeszcze silniejszego. Dziura w ścianie też odpadała. Zrezygnowana usiadłam na krześle i zaczęłam bawić się włosami. Przez długi czas nic się nie działo, a mi zrobiło się ciepło, więc zdjęłam kurtkę. Wtedy, jak na zawołanie drzwi otworzyły się, a do środka weszła Ann. Była bardzo poważna, ale czułam, że cieszy się z obecnej sytuacji.



-Gdzie jest Zak? – przeszłam do sedna – Co mu zrobiliście?

-Jeszcze nic – odpowiedziała spokojnie i zaczęła chodzić wokół mnie – Trójca nie wiedzieć czemu uparła się, że stworzona przez nas broń musi zniszczyć Kura.

-A co ja mam z tym wspólnego? – założyłam ręce na biodra, a dziewczyna zaśmiała się.

-Sądziłam, że jesteś mądrzejsza – stanęła naprzeciw mnie i spojrzała mi w oczy – Starałam ci się to wytłumaczyć latami. Powtarzałam, że przyjdzie czas kiedy zło się odrodzi i tylko ty będziesz mogła je zniszczyć – zaczynałam rozumieć, o co jej chodzi – To ty jesteś bronią, Raven. Ty musisz go zabić – uśmiechnęła się wrednie, a w moich oczach pojawiły się łzy. Cofnęłam się o kilka kroków i spuściłam wzrok. Złapałam się za głowę, chciałam stąd uciec, jak najszybciej – Zostałaś stworzona tylko po to, by go zabić. Takie jest twoje przeznaczenie. Lata nieudanych prób pogrzebania tego złego ducha, ale ty możesz to zatrzymać. Możesz raz na zawsze niszczyć Kura. Zabij go, a być może zdołasz uratować świat.

-Zamknij się! – wydarłam się na nią, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Byłam taka zła, taka wściekła! Czułam, że każdy przedmiot w pokoju rusza się, za moją sprawą – Odmawiam! Nie zmusisz mnie!

-Nie będziesz miała wyboru. Jeśli ty tego nie zrobisz, zrobi to Argost, ale wtedy zginie też reszta Sobotów. Sama pomyśl. Czy jedno życie nie jest mnie warte od żyć milionów?

-Ty nie poprzestaniesz na jednym – rzuciłam oskarżycielsko.

-Być może, ale to już nie twoje zmartwienie.

-Co się z tobą stało? – zapytałam i „uspokoiłam” meble.

-Zawsze taka byłam – wzruszyła ramionami – To ja miałam być ich tajną bronią, to ja miałam go zabić, ale okazałam się zbyt słaba! Dlatego stworzyli ciebie! Wyhodowali dziecko o niezwykłych zdolnościach. Żyjesz tylko dzięki mnie!

-Dlatego tak chcesz go zabić? Bo jesteś zazdrosna, że ty nie podołałaś? Chcesz żebym zabiła najważniejszą osobę w moim życiu – mówiłam drżącym głosem – Powiedz szczerze, czy mieszkanie, w którym zostaliśmy zaatakowani było twoje? Chciałaś, żebyśmy się spotkali, przyznaj się!

-Owszem, to było moje mieszkanie. I tak, chciałam żebyście się znaleźli, zaprzyjaźnili. Ale nie rozumiesz moich zamierzeń do końca. Nie chciałam by tobie było ciężej go zabić, lecz by on bał się skrzywdzić małą, biedną Raven!

-Nie nazywaj mnie tak! – uderzyłam ją z pięści w twarz. Cofnęła się o krok, a z jej wargi zaczęła wypływać krew. Wytarła ją szybko i uśmiechnęła się do mnie.

-Zrobisz, co będziesz uważała. Moja misja się skończyła. Jeśli ty nie podołasz, to ja cię z chęcią zastąpię.



Anna jednym ruchem otworzyła drzwi, wyszła na korytarz i zamknęła je. Byłam taka wściekła! Miałam ochotę ją zabić, tu i teraz! Jak mogła mi coś takiego zrobić?! Byłyśmy siostrami, teraz jest moim największym wrogiem. Przysięgam, że jeśli tylko trafi mi się okazja, zabiję ją. Wyrwę jej serce. Przysięgam.



***



Jakąś godzinę później do pokoju weszli strażnicy. Wyprowadzili mnie na zewnątrz i razem szliśmy korytarzem. Podróż nie trwała długo, bo już po dwóch minutach zostałam wrzucona do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Wtem zaświeciły się światła. Całe pomieszczenie było bardzo jasne i puste. No, może oprócz stojącego naprzeciw mnie Zaka. Chłopak nie wyglądał za dobrze. Miał rozciętą wargę, wiele siniaków, podbite oko i szramę na policzku. Był inaczej ubrany. Miał na sobie czarno - szary kombinezon, który zasłaniał większość jego ciała. Tak strasznie chciałam go przytulić, pocałować, ale nie miałam odwagi. Czułam się winna. Nigdy nie powinnam się do niego przywiązywać. Może gdybym pozwoliła mu odejść, to by się nigdy nie wydarzyło.



-Raven? – zapytał z niedowierzaniem – Co ty  tutaj robisz?

-Przepraszam cię – mówiłam drżącym głosem – To moja wina.

-Co ty wygadujesz? – przygryzłam wargę, by się nie rozpłakać.

-Pozwoliłam im cię zabrać, a teraz nie mogę ci pomóc. Oni mi… - nie mogłam nawet dokończyć – Nasze spotkanie było ich planem. To wszystko, co się wydarzyło, to był ich plan.

-Raven, uspokój się – Zak zaczął iść w moją stronę.

-Nie! – zakazałam – Lepiej się do mnie nie zbliżaj, proszę – zatrzymał się – Pamiętasz, jak mówiłam, że chciałabym dowiedzieć się skąd mam moce? – pokiwał twierdząco głową – Już wiem. To oni, Trójca mnie stworzyła w jednym celu. Żeby zniszczyć Kura – chłopak otworzył szerzej oczy, a ja nie wytrzymałam i rozpłakałam się.



Schowałam twarz w dłoniach i upadłam na ziemię. W myślach błagałam, by ktoś zabił mnie nim zdążę coś mu zrobić. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za dłonie. To był Zak. Przytulił mnie, a ja schowałam twarz w jego włosach. Tak dobrze czułam się w jego objęciach, tak bezpiecznie. Tylko będąc z nim, czułam się kochana. Wtedy zrozumiałam, że nie mogę pozwolić by coś mu się stało. Musiałam walczyć.

Uwolniłam się z jego uścisku, otarłam łzy stanęłam wyprostowana i dumna. Wiedziałam, że Anna i pewnie cała Trójca to ogląda, więc postanowiłam im powiedzieć jak ma się sytuacja.



-Jeśli ktokolwiek z was chce zabić mojego przyjaciela, to najpierw musi zabić mnie! Bo ja się nie poddam! Będę go bronić do mojej ostatniej kropli krwi! Do ostatniego bicia serca! Możecie odgrodzić mnie od niego murem, a mnie i tak uda się go przeskoczyć! Możecie przypiąć mnie łańcuchami do ziemi, ale i tak zdołał się z nich uwolnić. Nie uda się wam mnie zatrzymać, to wam gwarantuję. Ale możecie spróbować.



Nagle ściana przed nami stała się przeźroczysta. Zza niej mogłam zobaczyć tłum ludzi, a na czele Annę. Widać było, że jest wściekła. Obok niej stał jakiś mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy, gdyż miał maskę. Czyżby to był przywódca Trójcy? Ann powiedziała mu coś, a on wydarł się na nią. Dziewczyna jednak nie dawała za wygraną, coś mu tłumaczyła, a w końcu on się zgodził. Tryumfalnie włączyła jakiś przycisk, a sufit zaczął się rozsuwać. Instynktownie cofnęłam się i złapałam za rękę chłopaka. Z góry zeskoczył sam V.V. Argost. Wyglądał na bardzo zadowolonego obecną sytuacją.



-Skrycie liczyłem, że nie zdołasz go zabić – zwrócił się do mnie – Teraz mogę wykończyć was oboje!

-To się jeszcze okaże – powiedział trochę tajemniczo Zak, po czym ruszył do ataku.



Przejechał pod nogami Arogosta, a potem skoczył wysoko i wylądował na jego plecach. Wspiął się nieco wyżej, na kark i zaczął ciągnął go za rogi. Kryptyda miotała się, ale szczęśliwie nie zdołała go zrzucić. Podbiegłam do nich i siłą woli starałam się utrzymać wroga w jednym miejscu. To jednak nie było takie łatwe. Musiałam się skupić, ale w obecnej sytuacji…chwila moment. Moje moce, jak sama stwierdziła Anna się rozwijają. Co jeśli potrafię więcej, niż mi się zdaje?

Argost zdołał zrzucić Zaka, który zaczął spadać w dół. Ten złapał go swoim ogonem i rzucił nim o ścianę. Musiałam coś zrobić. Siłą woli pchnęłam go na ścianę. Co prawda obił się od niej, ale to nie sprawiło na nim wielkiego wrażenia. Nagle jego „smocza” ręka zaczęła zionąć ogniem. Szybko zrobiłam tarczę, która mnie osłoniła. Kiedy ogień ustał, wyłączyłam pole i nim się zorientowałam mocno oberwałam ogonem Argosta. Odbiłam się od ściany i upadłam na ziemię. Zak znów ruszył do ataku. Yeti spróbował go uderzyć, ale chłopak zrobił unik i zaczął się wspinać po jego ręce. Kiedy był już dostatecznie wysoki skoczył i kopnął go w twarz. Wylądował na ziemi, ale Argost chwycił go w rękę i przycisnął do ściany. Zak uderzył o nią głową i stracił przytomność. Arogst upuścił go i już miał zadać ostateczny cios, kiedy stworzyłam nad nim pole siłowe. Kryptyda waliła w nie pięściami, ale na próżno. Kiedy zrozumiał, że to ja go powstrzymuję, zaczął iść w moja stronę.



-Naprawdę sądzisz, że zdołasz mnie powstrzymać! Jesteś nikim! Ja jestem wielki V.V. Argost i zniszczę cię!

-A zamknij…się…wreszcie!



Czułam rosnący we mnie gniew, ale i siłę. Wymagało to ode mnie wiele energii,

 ale jakimś sposobem udało mi się go podnieść. Zaczęłam walić nim w ścianę, wszystko się trzęsło, światło gasło i zaświecało się co chwila. Ludzie znajdujący się za ścianą zaczęli uciekać, nawet Anna. Argost zdawał się tracić przytomność, ale i ja robiłam się coraz słabsza. „Wytrzymaj jeszcze chwilę”, mówiłam sama do siebie, ale byłam zbyt zmęczona. W jednej chwili wszystko się uspokoiło, Argost upadł na ziemię, tak jak ja. Starałam się złapać oddech, wszystko zrobiło się zamazane. Nie wiem, czy wygrałam, ale przeciwnik długo nie wstawał. W końcu nie wytrzymałam i straciłam przytomność.



Oczami Zaka

Otworzyłem oczy i podniosłem się z ziemi. Całe pomieszczenie wyglądało, jakby przeszedł przez nie huragan. Argost leżał nieprzytomny na ziemi, przygniótł go jakiś kawałek sufitu. Zacząłem szukać Raven. Udało mi się ją znaleźć między kawałkami gruzu. Leżała na ziemi z zamkniętymi oczami. Podbiegłem do niej i złapałem ją za rękę. Sprawdziłem oddech, na szczęście żyła. Wziąłem ją na ręce i przeniosłem w dalszą część pomieszczenia. Argost zaczynał się budzić. Musiałem zakończyć to raz na zawsze, zanim skrzywdzi kogoś, na kim mi zależy.

Stanąłem naprzeciwko niego i przyszykowałem się do walki. Przypomniałem sobie słowa tej dziewczyny, wtedy w Dziwnym Świecie. Mogę przejąć kontrolę nad Argostem, jeśli tylko dostatecznie się skupię. Spróbowałem nawiązać jakąkolwiek więź, ale na nic. Nim spostrzegłem, Yeti nieźle grzmotnął mnie w brzuch. Odleciałem na kilka metrów i wylądowałem na ziemi. Kolejna próba poszła tak samo. Nie wiem, czy to ja jestem za słaby, czy on za silny.



-Jeśli przestaniesz mi się opierać, pokonam go – głos Kura znów zawitał w mojej głowie. Pewnie udało mu się przedrzeć, bo przestałem go blokować – Wiesz, że sam nie wygrasz. Potrzebujesz mojej pomocy.

-Dam sobie radę!



Podbiegłem w stronę Arogsta, uniknąłem jego ciosów, odbiłem się od ściany i uderzyłem go w brzuch, ale on nawet nie drgnął. Bez mojego pazura, nie mam szans w tej walce. Zrobiłem szybki unik przed falą ognia, po czym upadłem na ziemię, podcięty przez jego ogon. Złapał mnie za nogę, podrzucił w górę, a następnie uderzył z pięści. Poleciałem prosto na ścianę, w której zrobiłem kolejną dziurę. Upadłem na ziemię, a Argost zaczął iść w moim kierunku.



-Przestań się opierać, a przejmę nad nim kontrolę – ciągnął dalej Kur – Wiesz, że mnie potrzebujesz. Zrób to dla rodziny, zrób to dla niej – miał rację. W głębi duszy wiedziałem, że sam nie zdołam go pokonać.

-Zgoda. Rób, co musisz.



W jednej sekundzie wstałem, a głowa zaczęła mnie strasznie boleć. Miałem wrażenie, że tracę przytomność, ale tak naprawdę traciłem władzę nad własnym ciałem. W pewnym momencie nastała ciemność…



Narracja trzecio osobowa

Zaraz po przejęciu kontroli nad chłopcem, Kur wszedł do umysłu Argosta i starał się przejąć nad nim kontrolę. Kryptyda opierała się, ale pewne było, że nie wygra ze swoim władcom. Przez ból, jak sprawiał mu Kur, Argost upadł na ziemię i jęknął. Z czasem jęki stały się krzykami, a on zaczął tracić siły. Nie mógł opierać się całą wieczność, musiał w końcu ustąpić. Kur przejął nad nim całkowitą władzę, ale nie miał zamiaru go zabijać. Tak wspaniała Kryptyda mogła mu się jeszcze przydać. Kiedy będzie zbierał swoją armię, a chłopiec nie zdoła już przejąć nad nim kontroli, Argost będzie idealnym żołnierzem. Dlatego Kur wysłał go jak najdalej stąd, by nikt go na razie nie znalazł.

Znów był wolny, Zak nie mógł wrócić do władzy nad własnym ciałem. Pojawił się jednak problem. Czarnowłosa dziewczyna obudziła się. Zaczęła iść w jego stronę, ale widząc, że to nie jest jej Zak, zatrzymała się.



-Masz go uwolnić – rozkazała – Już!

-Nie słucham twoich rozkazów – chłopak rzucił się na nią, ale Raven utworzyła naokoło siebie pole, przez co tylko odbił się od niego.

-To nie podlega dyskusji! – siłą woli pchnęła go na ścianę i trzymała tak. Wiedziała, że tylko ona może przywrócić Zaka do władzy – Zak…wiem, że tam jesteś. Musisz się obudzić – mówiła, idąc w jego stronę – Nie możesz mnie teraz zostawić – delikatnie położyła dłoń na jego policzku – Jesteś dla mnie całym światem i nie pozwolę, by coś ci się stało. K o c h a m  c i ę…



Raven chwyciła jego twarz w ręce i złożyła na jego ustach namiętny, czuły, a przede wszystkim szczery pocałunek. W myślach błagała, by to podziałało. Uwolniła go, a on objął ją w pasie. Kiedy ich pocałunek się skończyć, a Zak spojrzał na nią swoimi brązowymi oczami, miał jej do powiedzenia tylko trzy słowa.



-Kocham cię, Raven…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz